Treściwe podsumowanie targowego weekendu w Dusseldorfie!
1. Cudowna cisza i spokój. Brak wyjącej muzyki, promocyjnych wrzasków z megafonu i nawoływań do skorzystania z promocji. Na każdym stoisku można bezproblemowo toczyć mniej lub bardziej zobowiązujące biznesowe pogawędki. To OGROMNY komfort.
2. Atak akryżelu niewątpliwy. Prócz zdobień, to totalny faworyt wśród demonstrowanych na targach produktów. Przyznam szczerze – też bardzo polubiłam ten sposób pracy. Lada moment zaproszę Was oficjalnie na szkolenia. Będziecie zachwyceni łatwością pracy.
3. Dzikie tłumy Azjatów. Kupują na potęgę, sprzedają w specyficzny sposób.. u nas jeszcze ich nie ma. Nie w taki sposób. I chyba aż tak prędko ta sytuacja się nie zmieni.
4. Uwaga całkowicie osobista – gdy Krista Paulitti podrywa się ze swojego biurka, rzuca pędzel, obejmuje mnie i tłumaczy menadżerowi, że to ta wielka gwiazda z Polski… No to aż mnie zatkało Szok, ogromnie mi miło.
5. Ciiiiężkaaaa weryfikacja przy wejściu. Papierologia najwyższych lotów. Dzięki temu w targach biorą udział profesjoanaliści, a nie Grażyny. Z całym szacunkiem naturlich…
6. Brak celebritków. Ojej. Nie było z kim zrobić sobie selfie? No trudno . Ja naprawdę obstaję przy opinii, że nie po to profesjonalista idzie na targi by zrobić sobie fotkę z gwiazdeńką znaną z pokazywania tyłka.
7. Fantastyczna wygoda organizacyjna – metro, autobusy, spore przestrzenie między stoiskami, zaplecze gastro.. Oj powiem szczerze, że przyjemnie się zwiedzało.
Zobaczymy jak będzie za tydzień.. w Bolonii!